Podsumowanie COP27
Zakończona w ubiegłym tygodniu 27. Konferencja ONZ w Sprawie Zmian Klimatu (COP27), mimo podjęcia ważnych decyzji dotyczących „klimatycznych reparacji”, pozostawiła wielu z uczuciem niedosytu i niewykorzystania kolejnej szansy na postawienie ambitniejszych celów klimatycznych.
"Rozmowy o redukcji emisji nie powiodły się. (…) Musimy natychmiast drastycznie zredukować emisje i jest to problem, którego ten COP nie rozwiązał” – tak COP27 podsumował sekretarz generalny ONZ, Antonio Guterres.
Zacznijmy jednak od sukcesu COP27, czyli ustanowienia funduszu „strat i szkód”. Po długich i burzliwych negocjacjach stronom udało się wypracować przełomowe porozumienie dotyczące utworzenia specjalnego funduszu reparacji klimatycznych dla krajów rozwijających się. Jego celem są rekompensaty dla krajów, na których skupiają się najbardziej dotkliwe skutki zmian klimatu, mimo ponoszenia przez nie najmniejszej odpowiedzialności za obecny kryzys. To ważny krok w stronę bardziej sprawiedliwej polityki klimatycznej, jednak na konkrety z nim związane będziemy musieli poczekać kolejny rok. Praca nad szczegółami dotyczącymi zasad funkcjonowania funduszu została zapowiedziana na COP28, który odbędzie się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, w dniach 30.11 – 12.12.2023 r. Kluczowe będzie określenie, które kraje będą zobowiązane do wypłacania środków, a które zostaną beneficjentami tego funduszu.
Na tym jednak spektakularne sukcesy się kończą. Jak komentuje ekspertka Koalicji Klimatycznej, Urszula Stefanowicz:
„Nie możemy też zapominać, że utworzenie funduszu nie było jedynym celem COP27. Nawet najlepiej działający fundusz strat i szkód nie pomoże, jeśli nie uda się zahamować wzrostu emisji, a pod tym względem efekty negocjacji rozczarowują. Mimo podtrzymania celu dążenia do zatrzymania wzrostu średniej globalnej temperatury na 1.5˚C, nie udało się wzmocnić zapisów z Glasgow mówiących o przyśpieszeniu wysiłków w zakresie stopniowego wycofywania się z wykorzystania węgla i z nieefektywnych subsydiów dla paliw kopalnych - i wprowadzić do decyzji COPu wycofywania się z wykorzystania wszystkich paliw kopalnych. Trochę na osłodę w decyzji jest po raz pierwszy mowa o przyśpieszeniu rozwoju odnawialnych źródeł energii (co generalnie i tak się dzieje, choć akurat polskie władze mogłyby ten element decyzji wziąć sobie do serca i w końcu odblokować rozwój OZE w naszym kraju, szczególnie energii wiatrowej na lądzie)”.
COP27, tak jak i poprzednie konferecje, pozostawia nas bez wyraźnych zaleceń dotyczących podstawowej przyczyny kryzysu, czyli paliw kopalnych. Bez nich pozostanie na kurskie zatrzymania wzrostu średniej globalnej temperatury na 1.5˚C jest jedynie mrzonką. Jednak forsowaniu bardziej agresywnego podejścia do tej kwestii z pewnością nie pomagał fakt, że, jak pisze The Guardian, „na COP27 było więcej lobbystów paliw kopalnych niż delegatów z wysp Pacyfiku, które ich przemysł spycha pod wodę”.
„Nie stać nas na kolejny szczyt klimatyczny, taki jak ten. To niedopuszczalne, że negocjatorom nie udało się osiągnąć bardziej ambitnego porozumienia niż to, które uzgodniono w Glasgow w zeszłym roku. Przyszłe prezydencje COP nie mogą zmarnować tej szansy. Pomimo tego wyniku rządy muszą podwoić wysiłki na rzecz ograniczenia emisji i podjąć niezbędne działania transformacyjne, aby utrzymać ocieplenie poniżej 1,5°C. Szczyt klimatyczny COP28 w przyszłym roku musi być COP-em wiarygodności klimatycznej” – komentuje natomiast Manuel Pulgar-Vidal, kierownik zespołu ds. Klimatu i Energii WWF i prezydent COP20.
Czy kolejny COP będzie w końcu przełomem w międzynarodowej polityce klimatycznej? Co roku mamy na to nadzieję, więc i COP28 będziemy obserwować z uwagą.